Urlop w Polsce jak zwykle- po prostu UDANY!!! tam zawsze jest fantastycznie! Moglam choc przez trzy tygodnie pobyc wsrod swoich i dobrze sie czuc!!! To jest chyba najwspanialsze w tym wszystkim- a kazde inne doswiadczenie tylko upieksza jeszcze bardziej :)
Lowilam ryby- calonocne wypady nad jezioro mielismy- we czworo- z Bratem i jego dziewczyna. Zlowilam kilka sztuk :)
Puszczalismy latawiec.
Jezdzilam John Deerem (!!!)- slad na tylku w postaci sinca nosilam przez kilka nastepnych dni :)
Rodzina- ciotki, wujkowie, kuzynki, kuzyni, przyjaciele- doceniam, ze mam ich wszystkich.
Mama i tata...
I braciszek...
Tesknic chyba nigdy nie przestane... (Lzy samoistnie wydobywaja sie spod powiek)
Potem juz w domu problemy zdrowotne meza- pokonane. Przy okazji duzo dowiedzielismy sie kto tak naprawde jest nam zyczliwy, a kto nie...
Duzo czasu spedzilismy nad jeziorem u Nielsa. Upalne dni przyjemnie bylo spedzac w letnim jeziorze. Dziewczyny mialy ubaw na calego.
Teraz- zimno juz. Ponuro, deszczowo. Zaczely sie chorobska- pierwsze dwa tygodnie w domu zaliczone z antybiotykiem :(
Niedlugo klon za oknem znow bedzie gubil liscie, a ja bede mogla sobie pograbic :) Lubie grabic ;)
A za 3 miesiace znow jedziemy do Polski!!!
Kilka zdjec z wakacji: