No musze to napisac: ptaki poszalaly na calego i w koncu zaczely cwierkac!!! Wiosno witamy!!!
Po za tym upaly- 20 stopni i slonko niesmialo wyglada zza chmur.
Super pogoda, oby jak najdluzej :)
A teraz zmykam nakarmic najmlodsza w rodzinie.
myk myk
Ubieram w słowa swe myśli... Nie staraj sie zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe...
niedziela, 14 kwietnia 2013
poniedziałek, 8 kwietnia 2013
Poswietowo, poPolskowo...
Wrocilismy juz z Polski. Jak to szybko minelo... Zawsze tak szybko mija...
W piateczek Wielki zreszta wyruszylismy. Przekraczajac granice- zauwazylam pierwszy snieg... Im glebiej w Polske- tym wiecej sniegu, a w N.Sz. to juz zima na calego!!! Czulam sie jakbym jechala na Boze Narodzenie, a nie na Wielkanoc...
U mamy- jak zawsze- marzenie... Ten stary dom, te podworko, trzeszczace od ciepla kaloryfery... Po prostu jak w moim raju- kocham to miejsce i kochac nie przestane.
Swieta rodzinne, cieple, obzartuchowe :) Dziewczyny zadowolnione- Naomi caly czas siedziala u Ludzi, a Maja w wiekszosci spedzila czas u dziadka na kolanach.
W niedziele piecdziesiatka mamy- rodzina jak sie zjechala- tak szybko wybyla- nie popisali sie. Szkoda- moja mama sie narobila, a goscie dwie godzinki posiedzieli... No coz... Za to my i dziewczynki do drugiej w nocy urzedowalismy :)
Spotkanie z Olga nie wyszlo- dzieci jej chore :( Mam nadzieje, ze jest juz lepiej!!! A do czerwca niedaleko :)
Widzialam sie z Renia, Julita i Paula- trzy dawno niewidziane kuzyneczki. Paula zrobila mi swietnie wlosy, mam jeszcze krótsze. Zdolna bestia!!!!
BYLO TAK FAJNIE!!!
Zapomnialabym o najciekawszym- mam wlasny samochod :) I to bez dachu :P Znaczy sie dach jest skladany, zeby nie bylo... Tylko zostal sie jeszcze w Polsce na maly remoncik (samochod, nie dach ;)), dopiero latem go odbierzemy. Ciesze sie niezmiernie- bo wsiadajac do naszego rodzinnego czuje sie nieswojo. Wlasny to wlasny!!!
Lece cos porobic, Maja legla mi na sofie i spi, wiec mam chwilke dla siebie...
W piateczek Wielki zreszta wyruszylismy. Przekraczajac granice- zauwazylam pierwszy snieg... Im glebiej w Polske- tym wiecej sniegu, a w N.Sz. to juz zima na calego!!! Czulam sie jakbym jechala na Boze Narodzenie, a nie na Wielkanoc...
U mamy- jak zawsze- marzenie... Ten stary dom, te podworko, trzeszczace od ciepla kaloryfery... Po prostu jak w moim raju- kocham to miejsce i kochac nie przestane.
Swieta rodzinne, cieple, obzartuchowe :) Dziewczyny zadowolnione- Naomi caly czas siedziala u Ludzi, a Maja w wiekszosci spedzila czas u dziadka na kolanach.
W niedziele piecdziesiatka mamy- rodzina jak sie zjechala- tak szybko wybyla- nie popisali sie. Szkoda- moja mama sie narobila, a goscie dwie godzinki posiedzieli... No coz... Za to my i dziewczynki do drugiej w nocy urzedowalismy :)
Spotkanie z Olga nie wyszlo- dzieci jej chore :( Mam nadzieje, ze jest juz lepiej!!! A do czerwca niedaleko :)
Widzialam sie z Renia, Julita i Paula- trzy dawno niewidziane kuzyneczki. Paula zrobila mi swietnie wlosy, mam jeszcze krótsze. Zdolna bestia!!!!
BYLO TAK FAJNIE!!!
Zapomnialabym o najciekawszym- mam wlasny samochod :) I to bez dachu :P Znaczy sie dach jest skladany, zeby nie bylo... Tylko zostal sie jeszcze w Polsce na maly remoncik (samochod, nie dach ;)), dopiero latem go odbierzemy. Ciesze sie niezmiernie- bo wsiadajac do naszego rodzinnego czuje sie nieswojo. Wlasny to wlasny!!!
Lece cos porobic, Maja legla mi na sofie i spi, wiec mam chwilke dla siebie...
Subskrybuj:
Posty (Atom)