poniedziałek, 14 stycznia 2013

Erste Hilfe i insze inszosci...

Kurs pierwszej pomocy potrzebny mi do prawka mam zaliczony!!!
Ciesze sie, ze mam to z glowy, stresowalam sie sama nie wiem czym. jak juz tam pojechalam, usiadlam i sie zaczelo- caly stres mnie opuscil. Mily wykladowca, mowil bardzo anemicznie i wyraznie, wiec wszystko zrozumialam. Musielismy ukladac sie w parach w bezpieczna pozycje, a potem dostalismy jednorazowe maski i musielismy reanimowac lalke- sztuczne oddychanie i masarz serca. Na lalce bylo to dosc trudne a co dopiero gdybym musiala udzielic pomocy prawdziwemu czlowiekowi... Oby to nigdy nie musialo nastapic...

Z nowosci- popsuly nam sie dwie rzeczy. Tomka telefon, ale to mniejszy klopot, bo pojechalismy do operatora i dostal drugi, nowszy, lepszy z nieco wiekszym abonamentem; laptop ;( Gdy go wlaczam, wszystko chodzi poprawnie, diody sie swieca, wentylator szumi, ale monitor po 5 sekundach gasnie, robi sie czarny i nie funkcjonuje... Kurde szkoda, wytrzymal z nami 5 lat (wiem, to i tak dlugo jak na lapka), postaramy sie go oddac do naprawy. Jak bedzie zbyt droga- to czeka nas jeszcze kupno nowego laptopa- ale to w przyszlosci. Dobrze, ze mamy komputer. Szkoda, ze nie mamy normalnego biurka i krzesla- stare oddalismy a nowego sie jeszcze niedorobilismy. Nie wszystko na raz. Wiec komputer stoi na podlodze, monitor z klawiatura na stoliczku za niskim, by bylo wygodnie, a fotel mamy taki lezankowy, ze trzeba sie niezle nagimnastykowac, by jakos siegac myszke i klawiature. W tej chwili wzielam klawiature na kolana ;)

Dzis na obiadek mam nogi kurczaka i ziemniaki zapiekane w piekarniku- z czosnkiem, cebulka, koperkiem i przyprawami. Do tego surowka z mlodej kapustki... Jakie to pyszne!!! Glodna czekam na meza, zjemy sobie razem. Dla dziewczyn mam pomidorowke z ryzem- bo one raczej nieziemniakowe :)

Bialo sie u nas zrobilo. Wczoraj jeszcze nic, a dzis rano otwieram zaluzje, a tam snieg. Napadalo go calkiem niemalo. Naomi miala radoche niesamowita!!! Wchodzila w najglebsze zaspy, w efekcie buty przemoczone...

Lece cos porobic.
Bo cos trzeba :)
Samo sie nie zrobi...

1 komentarz:

  1. Fajnie, że rozumiesz niemiecki :) resztą, po takim czasie mieszkania tam to byłoby dziwne, że nic nie rozumiesz. ja załuję, że nie wykorzystałam okazji, gdy mogłam się nauczyc :(
    a ja dziś na obiedzie mam gości :) zostaną do środy :)
    i jak ja Ci zazdroszczę męża na obiedzie...ech.
    buziaki poniedziałkowe Kochana :) :*

    OdpowiedzUsuń