piątek, 27 lipca 2012

Poranna niespodzianka :)


Jem dzis sniadanie z dziewczynkami- Tomek dzwoni.
Mowi, ze chcial mnie uslyszec, i pyta sie co u nas. No to mu mowie, ze sniadanie jemy, a co u niego??? A on, ze pod domem stoi i zebym zeszla mu pomoc ;)
Rzeczywiscie stal pod domem, nie zartowal :) Wiec meza mam juz w domu.


Ja wczoraj siedzac sama wieczorem na sofie stwierdzilam raptem, ze jestem szczesliwa :) Tak mnie jakos naszlo :)


Dzis w sobie czuje taka euforie...

Wogole dobry humor mam, wiec przesylam pozytywne fluidy i ide na kawe.
Milego dzionka!!!

poniedziałek, 23 lipca 2012

Operacja niepotrzebna.

Nie bedzie moj maz operowany.
ULGA!!!

Okazalo sie, ze dysk przesunal mu nerw, ktory jest teraz zakleszczony miedzy kregami. Rehabilitacja go ulecza.
Nie moge sie doczekac jego powrotu do domu. Moze pod koniec tygodnia go wypisza.
Jutro chyba pojade z Aleksem go odwiedzic. Fajnie.

Tymczasem siedze sobie sama wieczorkami, na sofie z lapkiem na kolanach.
Gdy dziewczyny spia- mam naprawde relaks.
Tylko odezwac sie nie ma do kogo...

niedziela, 22 lipca 2012

17 lat wstecz daje o sobie znac...



Ciezki weekend za nami...

Tomek w szpitalu. Dopadl go tak silny bol plecow wczoraj, ze po paru godzinach meczarni wsiadl w auto i pojechal do szpitala. Tam juz go nie wypuscili. Na parkingu nie potrafil juz samodzielnie wyjsc z auta- niesli go przypadkowi ludzie, zaraz tez pojawili sie lekarze.

17 lat temu mial ciezki wypadek samochodowy- w efekcie pouszkadzaly mu sie dyski. Po tylu latach taraz daly o sobie naprawde znac. Jednego dysku nie ma, kregi uciskaja nerw, dwa inne dyski bardzo zgniecione. Dzis wieczorem bedzie mial robiony rezonans, i zapadnie decyzja, czy bedzie mial operacje, czy jeszcze jakos go podratuja bez... Efekty tej operacji moga byc rozne- silne bole a nawet wozek inwalidzki (50%!!!). Boze, mam nadzieje, ze obedzie sie jeszcze bez operacji...

Dzis pol dnia w szpitalu spedzilam. Pomagalam mu wstawac, nakladalam kapcie, wozilam wozkiem po szpitalu... Silny facet, 36 lat zaledwie a za soba ma juz tak wiele... Kolano do operacji, kregoslup, rok temu zawal, zatrzymanie akcji serca... Fuck.

Ide se poryczec...

piątek, 20 lipca 2012

Tesknie...

Juz ponad tydzien w domu jestem i nadal tesknie...

Za czym?
Za tym by moc wyjsc w pidzamie przed dom z rana i nawdychac sie wiejskiego powietrza...
Za gwarem...
Za babcia, ktora piekla mi ciasto...
Za pojsciem na ryby nad stawik z dzieciarnia...
Za tatmtejszymi drzewami...
Za jaskolkami...
Za wieczornymi pogadankami przed gankiem...
Za zubrowaniem i chodzeniem do garazu z bratem...
Za tym, ze siadalam sobie na krzesle na trawie, a obok Naomi bawila sie w piaskownicy... i latala za Piesnoludkiem lub Szambiarzem...
Za cmami wieczornymi...
Za przejazdzkami do W. bez dzieci- bo zawsze sie znalazl chetny do popilnowania...
Za tatmtejsza chwilowa nuda i spokojem...
Nawet za marudzeniem R.

Jak tam bylam to za domem wcale nie tesknilam. Dziwne czy dziwne???
Szkoda, ze naszego przytulnego mieszkanka nie da sie przeniesc w tamte rejony. Ot tak sobie.

Tesknie i chyba tesknic nie przestane.

środa, 18 lipca 2012

No co jest takiego w tej Polsce...

... ze tak za nia przepadam???

No pytam sie- co??? W takim W. naprzyklad...
Brudno na chodnikach, i krzywe takie jakies- ze jak jade wozkiem to telepie dzieckiem.
I drogi dziurawe- masakra, trzeba jechac maksymalnie 80 km/h by auto to wytrzymalo.
Wszedzie schody i brak wind- niepelnosprawny prawie nigdzie sie nie dostanie, nawet do urzedow.
I nie ma gdzie zjesc porzadnie, ani gdzie sie pobawic... W knajpce, w ktorej jadlam- no ok., jedzenie dobre, ale wyglad jakis taki spelunkowy. I obsluga nie taka...

Ale ludzie za to zdrowi. Na umysle zdrowi znaczy sie. Nikt nie jest przeziebiony na tle pracy, zycie prywatne ponad wszystko!!! I mili, i uprzejmi, a jak nawet nieuprzejmi- to wygarnac mozna po polsku :) Rodzina, przyjaciele, znajomosci. Duzo dzieci, duzo milosci. Cele, pragnienia, sa i minusy, ale takie, ktore przebolec sie da.
Nie wszystko jest sterylne i nie wszystko hermetycznie pakowane...

Samopoczucie lepsze.
Samowartosc i samowystarczalnosc...
Mimo to, ze jestem nikim czuje sie kims.

A tutaj jestem tylka glupia Polka.
Smutne... Niestety prawdziwe...

Jeszcze kiedys tam powrocimy!!!

poniedziałek, 16 lipca 2012

Pourlopowo...

Bylismy w Polsce, tak jak pisalam.
Tamtejszy klimat mnie zawsze powala. Przyroda, wies, zwierzaki, nawet zubry...
Bylismy na nocce nad jeziorkiem- chlopaki lowili ryby, ja fotogrofowalam i wspieralam duchowo. Noc nad jeziorem bardzo szybko zlatuje. Komary wcale nie gryzly, tylko zimno mi bylo, ale ja zmarzluch jestem. Para nad woda unosila sie niesamowicie, i niesamowicie ciepla woda byla, zaluje, ze sie ani razu nie zamoczylam.

Dzieciaki usmotruszone szambily na dworze- upaly sprzyjaly zabawie. Dziadek sklecil piaskownice. Naomi ganiala za Fabia i Piesnoludkiem. Maja raczkowala gdzie sie dalo.

Chcialabym tam mieszkac. Zawsze po powrocie jest tak beznajdziejnie smutno i pusto. Niby trawa u sasiada jest zawsze zielensza, ale... i tak bym chciala.

Malbork zaliczony- z przewodnikiem- cos niesamowitego. Czuc te potege, i te wieki...
Mazury- ubaw na calego. Potem tylko bylo niesmacznie, ale i to przetrwalismy.

N.Sz.-ckie wieczory, cmy i komary, zubrowalismy i smialismy sie na calego.
Cenne spotkanie z przyjaciolka- Tak jak napisala- dziwnie patrzec na to jak wspolnie bawia sie nasze dzieci. Nie tak dawno same sie bawilysmy... Ech, zycie. Szkoda, ze tak szybko zapiernicza.

Stosunki z mama polepszone, mam nadzieje, ze i ona mysli podobnie. Tata jak to tata, ma syna i chyba to mu wystarcza. Jestem duza dziewczynka i mysle, ze sobie z tym poradze tak jak radzilam sobie dotad.












Chetnie wrocimy tam za rok!!!