piątek, 1 marca 2013

Nastal marzec...

Po wczorajszych jazdach jestem troche bardziej optymistycznie nastawiona. Bylismy w miescie- a wiadomo, tego nie lubie, a jezdzilo mi sie super. Po za kilkoma bledami bylam calkiem dobra. Zaparkowalam tylem idealnie, co robiac z Tomkiem w naszym prywatnym aucie bylo dla mnie nie do wykonania. Jednak nauczyciel wie jak podpowiedziec by wyszlo dobrze (mnie umiejszajac tym samym umiejetnosci nauczania mojego meza). No coz... Od kilku postow marudze tylko o prawku, ale naprawde jest to dla mnie wielkie przezycie, osiagniecie, wyzwanie... Jestem przeszczesliwa, ze wzielam sie za to. I widze jak bardzo podoba mi sie jezdzenie samochodem. Naprawde, super sprawa. Gdy wspomnialam o tym Tomkowi mina jego mowila tylko jedno: no to bedzie nieciekawie... Bo on kocha samochody, a ja bede mu przeszkoda do naszego na razie jedynego pojazdu :) No, ale on ma motor. Bedzie mial okazje sie nim jeszcze bardziej nacieszyc niz dotychczas :P

A teraz czekam na meza. Gdy wroci z pracy jedziemy na zakupy i jakis obiad u Chinczyka.  Mmmmm, uwielbiam. Dziewczyny mi szambia niesamowicie. Wydurniaja sie na calego i to w pokoju, w ktorym akurat ja przebywam, jakby nie mialy swoich dwoch do dyspozycji...

Zmykam, klucz w drzwiach oznajmil powrot meza :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz