wtorek, 29 stycznia 2013

Miotamy sie...

Ostatnio w domu po swietach w Polsce padlo u nas haslo: a moze by tak zamieszkac tam???

Co jakis czas wraca to do nas. Czlowiek chcialby, ale sie boi. Wiem, ze moze byc nie tak kolorowo jak jest teraz. Odpowiedzialnosc za dwoje dzieci powieksza ten strach. Niby mamy mieszkanie- to polowa sukcesu. Niby znajomosci, rodzina, wiec prace by sie jakos znalazlo. Ja moglabym robic cokolwiek, moglabym studiowac zaocznie. Tomek??? Cos by wymyslil- on ma leb jak sklep ;) Ale co by bylo, gdyby jednak sie nie udalo??? Co dalej z dziewczynami, jak podrosna? Beda musialy naprawde bardzo sie postarac. A tutaj? Nawet bez studiow czlowiek jest w stanie znalezc prace taka, by samemu spokojnie sie moc utrzymac. By bylo stac na fajne ciuchy, maly samochodzik i mieszkanko na czynsz. W Polsce juz z tym ciezko. Jak rodzice nie pomoga to mlodym ciezko jest sie usamodzielnic. Albo wyjezdzaja za granice by kase zarobic. Mlode malzenstwa zyja osobno przez wiekszosc dni w roku. Wiec czemu mam odbierac te lepsze mozliwosci swoim corkom??? Oczywiscie i w Polsce sa ludzie, ktorzy maja dobre posady, domy lub mieszkania na wlasnosc, i bogate zycie. Osobiscie takich nie znam :) Slyszy sie o nich. Moze w wiekszych miastach...

Pozostaje jeszcze kwestia "podludzi". Jestem Polka w Niemczech. Slychac to od razu- jak sie odezwe. Wielu tutaj patrzy na mnie z gory. Niektore matki w przedszkolu nie odpowiadaja mi "Hallo", udaja ze nie slysza... No wiadomo, korytaz w przedszkolu waski, ja przechodzac obok jestem chyba tak mala, ze mnie nawet nie zauwazaja, a co dopiero uslyszec...
Wielu traktuje mnie niby normalnie, po ludzku, ale mimo wszystko pozostaje te odczucie pozostawione przez "nich- nadludzi" we mnie poczucia gorsza. Ja sie gorsza nie czuje, czuje, ze oni mnie tak traktuja.
Nawet moj maz mieszkajacy tu od dziecka, perfekcyjnie rozmawiajacy w "ich" jezyku lacznie z akcentem (nadludzie go nie rozpoznaja, ze to podludz) gdy przyznal sie, ze jest Polakiem- musi sie nasluchac roznych "smiesznych" dowcipow na temat Polski... Owszem, smiac z siebie sie potrafimy, ale czasem gdy jest tego za duzo, lub gdy jest to mowione w specyficzny sposob- przestaje byc to smieszne.

I wiem, ze nigdy sie nie zaprzyjaznie z zadna Niemka. Oni sa po prostu inni. Maja inne priorytety w zyciu, inaczej mysla. Kolegow, kolezanki miec mozna, ale nigdy to nie bedzie tak szczere. Z obydwoch stron. Oni nie rozumieja nas, my nie rozumiemy ich.

Nigdy tez nie zdradze swojej polskosci. Czuje ogramna antypatie do Polakow, ktorzy "zapominaja" polskiej mowy. Jezdza do polski na swieta i w sklepach rozmawiaja po niemiecku. Nie ucza swoich dzieci jezyka ojczystego, a babcie nie potrafia sie potem dogadac z wnukami. Totalny brak szacunku!!! Normalnie patriotka ze mnie ;)

Moje corki TUTAJ  na szczescie beda mialy duzo lepiej niz my. Po pierwsze- ludzie sie zmieniaja. Za duzo Ausländerow tu mieszka, mlodziez od malego ma z nimi/nami do czynienia, i juz ich to tak nie razi jak starsze generacje.
Po drugie- rodzone sa w Niemczech. Nikt sie ich nie zapyta: "D. K.? A gdzie to jest?". Kazdy wie, gdzie jest G.

Mam nadzieje dla nich, ze beda mialy tu lepsze zycie. Ze beda mialy duzo mozliwosci i ze decyzje przez nas podjete beda dla nich dobre w przyszlosci.

I ze kiedys dam rade tutaj zyc czujac sie nad, nie pod...

2 komentarze:

  1. :( strasznie to smutne, że tak Cię traktują. Ale w Szwajcarii też tak jest, nawet moją Ciocię, ktora jest szwajcarką bardziej niż polką traktują trochę inaczej, bo ma polskie nazwisko. a po polsku nie mówi nawet w połowie tak jak Twój Mąż, dziwne to wszystko. Cieszę się, że nie mam takich dylematów. I na dzień dzisiejszy wiem, że nie wyjechałabym tak daleko z własnej woli. A nie zastanawialiście się nad przeprowadzką, ale po prostu bliżej PL? wiadomo, Niemcy rzeczywiście chyba dają więcej możliwości niż PL na przyszłość, ale mnie rozwala ta odległość od granicy...straszliwe kilometry ;) chociaż wiadomo- najlepiej, gdybyście przeprowadzili się do W. chociaż osobiście nadal nie przepadam za tym "miastem". No ale zawsze lepsze to niż zagranica (gdziekolwiek). buziaki :) :*

    OdpowiedzUsuń
  2. A no smutne to... niesprawiedliwe i bardzo ponizajace...
    Nauczylam sie z tym zyc, choc przyznam sie, ze czasem gdy jakas matka mi nie odpowiedziala "Hallo", wracalam z przedszkola ze lzami w oczach. Nie jestem tak silna i tak wytrzymala jak moj (wygadamy) maz ;(

    W. jest najpiekniejszym miejscem na swiecie zaraz po N.Sz. i wiem, ze tam moglabym nawet zyc biednie, i tak bylabym szczesliwsza niz tu... Ale sama nie jestem i nie moge myslec tylko o sobie... Mieszkanie blizej Pl nic mi nie da- trzy godzinki w te czy we wte to juz niewielka roznica.

    Zagranica jest okropna- jak na wygnaniu, i nie poczuje sie tego dopuki sie nie wyjedzie...

    Nie wiem co nas jeszcze w zyciu czeka i nie odkladam na dno mojego marzenia, moze kiedys...

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń