środa, 7 stycznia 2015

Po dluuugiej przerwie....

W sumie nie wiem co mam napisac, od czego zaczac...

Tyle sie dzialo, tyle sie stalo, wiele, wiele zmian.

Streszcze mniej wiecej... (bardziej mniej niz wiecej).

A wiec... latem bylismy w Polsce. Jak zwykle bylo swietnie. Zostawilismy dziewczynki z babcia i dziadkiem na wsi, a z batem moim pojechalismy do magicznej Jastarni. Bylo tak fantastycznie, ze slowami nie da sie tego opisac. bynajmniej ja tak nie potrafie, bo pani Kowalewska, w ktorej ostatnio sie zaczytuje potrafilaby to przeniesc na papier idealnie.

Cztery tygodnie w Polsce, z czego trzy tygodnie na polskiej wsi... Jak dla mnie, dla nas- urlop idealny...

Potem na chwile powrot do szarej rzeczywistosci, a we wrzesniu przyjechal do nas moj brat. Tez bylo fajowo :) nic dodac, nic ujac... Po calym miesiacu pobytu u nas wyjechal, a my kilka dni po nim znow odwiedzilismy Polska Kraine. Tym razem nie mowilismy nic nikomu, zajechalismy pod dom w N.Sz. w nocy, pukamy do okna, bo mama juz spala, Otwierajac zaluzje zrobila takie oczy, ze tak zdziwionej to jaj jej chyba nigdy nie widzialam :) A żeby bylo smieszniej, obchodzila tego dnia akurat imieniny, wiec niespodzianke miala naprawde radosna :) Kilka dni pobylismy w Polsce, wrocilismy z pewnymi planami...

Bo na blogu ogolnym pewnych spraw poruszac nie moge, zbyt sa osobiste, nie dla mnie, dla innych. W kazdym badz razie nastapily pewne dramatyczne zmiany w zyciu moich bliskich. Nie wiem jak to bedzie nadal z wyjazdami do N.Sz., juz chyba nigdy nie bedzie tak swojsko... Urlop 2014 byl chyba takim pozegnalnym urlopem... Bedziemy jezdzic nadal do Polski, ale gdzie, to jeszcze nie wiem... Mniejsza z tym.

Na poczatku grudnia tez byismy w Polsce, a potem kawalek Polski przyjechal do mnie. Czyli brat z moja mama. Na swieta. Bylo gwarno, rodzinnie, przytulnie, swiatecznie. Po sylwestrze pojechali, ale brat niedlugo znowu przyjedzie. Tym razem pomieszkac do nas. Postaramy sie znalezc mu prace, zameldowac go po urzedach... Wiadomo, nie bedzie takie to latwe dla chlopaka na wozku, ale mysle, ze damy rade. Chcialabym mu pomóc "stanac na nogi" doslownie i w przenosni...

Pol roku ujete w kilku zdaniach. Pani Kowalewska nie bylaby ze mnie zadowolona... Ja i Wy (jesli wogole sa jacys "Wy") musimy byc zadowoleni. Inaczej nie potrafie, wiecej na razie nie moge. Przelalabym swoje wszystkie uczucia gdyby nie byly tak intymne nie tylko dla mnie. Bo nosze je w sobie, a jest ich ostatnio calkiem sporo...

"Jeszcze nie teraz"- ulubiony cytat mojej mamy z filmu Gladiator ;)

Wiec jeszcze nie teraz.

Po za tym dziewczynki rosna, dzis po przerwie swiatecznej poszly pierwszy raz do szkoly i do przedszkola- obie bardzo chetnie. Ja mam chwilke tylko dla siebie. Bloga cisza i spokój...

Milego dnia.