Tamtejszy klimat mnie zawsze powala. Przyroda, wies, zwierzaki, nawet zubry...
Bylismy na nocce nad jeziorkiem- chlopaki lowili ryby, ja fotogrofowalam i wspieralam duchowo. Noc nad jeziorem bardzo szybko zlatuje. Komary wcale nie gryzly, tylko zimno mi bylo, ale ja zmarzluch jestem. Para nad woda unosila sie niesamowicie, i niesamowicie ciepla woda byla, zaluje, ze sie ani razu nie zamoczylam.
Dzieciaki usmotruszone szambily na dworze- upaly sprzyjaly zabawie. Dziadek sklecil piaskownice. Naomi ganiala za Fabia i Piesnoludkiem. Maja raczkowala gdzie sie dalo.
Chcialabym tam mieszkac. Zawsze po powrocie jest tak beznajdziejnie smutno i pusto. Niby trawa u sasiada jest zawsze zielensza, ale... i tak bym chciala.
Malbork zaliczony- z przewodnikiem- cos niesamowitego. Czuc te potege, i te wieki...
Mazury- ubaw na calego. Potem tylko bylo niesmacznie, ale i to przetrwalismy.
N.Sz.-ckie wieczory, cmy i komary, zubrowalismy i smialismy sie na calego.
Cenne spotkanie z przyjaciolka- Tak jak napisala- dziwnie patrzec na to jak wspolnie bawia sie nasze dzieci. Nie tak dawno same sie bawilysmy... Ech, zycie. Szkoda, ze tak szybko zapiernicza.
Stosunki z mama polepszone, mam nadzieje, ze i ona mysli podobnie. Tata jak to tata, ma syna i chyba to mu wystarcza. Jestem duza dziewczynka i mysle, ze sobie z tym poradze tak jak radzilam sobie dotad.
Chetnie wrocimy tam za rok!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz