poniedziałek, 16 lipca 2012

Pourlopowo...

Bylismy w Polsce, tak jak pisalam.
Tamtejszy klimat mnie zawsze powala. Przyroda, wies, zwierzaki, nawet zubry...
Bylismy na nocce nad jeziorkiem- chlopaki lowili ryby, ja fotogrofowalam i wspieralam duchowo. Noc nad jeziorem bardzo szybko zlatuje. Komary wcale nie gryzly, tylko zimno mi bylo, ale ja zmarzluch jestem. Para nad woda unosila sie niesamowicie, i niesamowicie ciepla woda byla, zaluje, ze sie ani razu nie zamoczylam.

Dzieciaki usmotruszone szambily na dworze- upaly sprzyjaly zabawie. Dziadek sklecil piaskownice. Naomi ganiala za Fabia i Piesnoludkiem. Maja raczkowala gdzie sie dalo.

Chcialabym tam mieszkac. Zawsze po powrocie jest tak beznajdziejnie smutno i pusto. Niby trawa u sasiada jest zawsze zielensza, ale... i tak bym chciala.

Malbork zaliczony- z przewodnikiem- cos niesamowitego. Czuc te potege, i te wieki...
Mazury- ubaw na calego. Potem tylko bylo niesmacznie, ale i to przetrwalismy.

N.Sz.-ckie wieczory, cmy i komary, zubrowalismy i smialismy sie na calego.
Cenne spotkanie z przyjaciolka- Tak jak napisala- dziwnie patrzec na to jak wspolnie bawia sie nasze dzieci. Nie tak dawno same sie bawilysmy... Ech, zycie. Szkoda, ze tak szybko zapiernicza.

Stosunki z mama polepszone, mam nadzieje, ze i ona mysli podobnie. Tata jak to tata, ma syna i chyba to mu wystarcza. Jestem duza dziewczynka i mysle, ze sobie z tym poradze tak jak radzilam sobie dotad.












Chetnie wrocimy tam za rok!!!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz