sobota, 1 września 2012

Jak z bicza strzelił...

Sześć tygodni w domku Tomka minęło jak z bicza strzelił... (ciekawe sformułowanie powiedzenia).
Tydzień w szpitalu i pięć w domu. Pięć długich, ciekawych, czasem nudnych tygodni. Pięć tygodni daje nam 35 dni. Każdy dzień był bezcenny... Uwielbiam mieć męża w domku, razem się budzić i razem jeść śniadanka. Razem siedzieć obok siebie do późnych wieczorów, dyskutować, oglądać filmy, próżnować... Teraz cały rozkład dnia pójdzie się walić- to ja będę odprowadzać Naomi do przedszkola, buuu... Była wożona- wielka dama :) Potem kilka chwil samotności, odbieranie dziecka z przedszkola, jakiegoś obiadu sklecenie, powrót męża z pracy, trochę wspólnych chwil i spanie...

Plecy go jeszcze pobolewają. Czasem mniej czasem bardziej. Myślę, że będzie dobrze...

Po za tym jesiennie się zrobiło. Lato gdzieś poszło sobie nie wiadomo nawet kiedy. Wieczory chłodne, deszczowo a gdy słońce świeci to powietrze chłodne mimo woli. Jeszcze liście na drzewach na szczęście wiszą... Lubie wczesną jesień- ale zimy nie trawię. Brrr jak se pomyślę!

Dzieciaczki zdrowe. Naomi nauczyła sie pedałować na rowerze!!! Sukces!!! teraz na rowerku do przedszkola będziemy poginały- tylko ja nie wiem jak sobie dam rade z pędzącym rowerkiem i z wózkiem... Jakoś będę musiała.

Maja szambi, jak zawsze. Mówi prócz "tata" w końcu "mama". Wszystko chce, wszystko ją interesuje. Po nad to uwielbia się przytulać. I wszystko ją śmieszy.

Tomek grzebie się przy komarkach. Mamy je dwa, z Polski- Romet Komar i Ogar. Będą jak nowe i prawdopodobnie już dzisiaj na chodzie. Zobaczymy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz