Czyli jazda na dwoch kolkach...
W domu ubieram sie pospiesznie, bo zaraz przyjedzie Gert.
Na szybkiego ubieranie dziewczyn- na szczescie juz jest cieplo, chodzimy bez kurtek, wiec szybko nam to i sprawnie wychodzi.
Ja naciagam ciasne spodnie skorzane.
I ubieram sztywne kozaki. Biore Majke w foteliku, schodzimy we dwie na dol- Tomek juz ze starsza kreca sie kolo auta. Czekamy na Gerta.
Przyjezdza.
Wsiadamy w auto, czym predzej po odbior naszego dwukolowca.
Jestesmy na miejscu. Zdenerwowana i podniecona.
Gert zaklada kask, wiec ja wyciagam swoj. Kurtka przypieta do spodni. Apaszka zalozona na szyje, zakladam kask. Z ledwoscia poruszam sie w swoich nowych butach- sa tak sztywne, ale jakos udaje mi sie zarzucic noge, siadam za Gertem.
Dziewczyny z tatusiem jada za nami autkiem.
Ja po raz pierwszy czuje wiatr pod skorupa kasku ;)
Momentalnie przechodzi zdenerwowanie. Nie ma juz stresu.
CZYSTA PRZYJEMNOSC!!!
20 km radosci ;)
Ech... Chce wiecej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz