poniedziałek, 12 listopada 2012

Co u nas?

Wiec jest tak...

Naomi- chora juz drugi tydzien. Siedzimy w domu uziemione. Kaszle i ma katar, inhaluje ja tylko, lekarz nawet nic jej specjalnie nie przepisal, zalecil inhalacje.

Maja- tez chora. Konczy wlasnie antybiotyk, przestaje juz kaszlec, a kaszlala strasznie. Obylo sie bez goraczki, tylko katarek miala dodatkowo. Biega, bryka, lobuzuje...

Szanowny Malzonek- pracuje, nic nowego. Wstaje w nocy, wraca w obiad, siedzi reszte dnia na kauczy i przeglada lapka...

Kot- spi gdzie popadnie (doslownie) chowajac sie przed dziecmi...

Ja- uziemiona w domu, przez chore dzieci. Juz nie moge sie doczekac dzisiejszego grabienia lisci, zawsze to jakas rozrywka ;)

Klon- poddal sie prawie doszczetnie. Przez kilka dni byl caly zolty, silnie, razaco, pieknie sie prezentowal gdy slonce na niego zaswiecilo. Wczoraj zaczal bardzo silnie gubic liscie, dzis ma zaledwie tylko ich kilka. Najwytrzymalsze drzewo na naszej ulicy, wszystkie juz lyse.

Czas leci nieublaganie.

Coraz blizej swieta, coraz blizej swieta...

Jak bylismy w Polsce latem- dostalam od babci kwiatka, takiego doniczkowego. Teraz z niego jednego zrobily mi sie cztery. Moglabym nawet wiecej porozsadzac, ale doniczek ladnych mi brak. Babcia wiedziala co robi- teraz patrzac na kwiatki mysle o niej ;) A ze kwiatki mam stale pod nosem- czyli w kuchni, w stolowym i w pokoiku Naomi, to mysle o niej codziennie :)

Po za tym u nas nic nowego...

2 komentarze:

  1. zdrowia życzymy dla Dziewczynek! a dla Ciebie siły, cierpliwości i dużo małych przyjemności :) :)

    OdpowiedzUsuń